Mnie najbardziej ciągnęło do Scheepvaartmuseum, czyli Muzeum Morskiego.
Już ono samo jest na cały dzień, ja się z braku czasu spieszyłam, a i tak kilka godzin w nim spędziłam. Poniżej akurat sala z instrumentami nawigacyjnymi, których działanie jest dokładnie wytłumaczone. Akurat temat dla mnie.
Były też sale z obrazami (ach, te piękne żaglowce!), modelami, starymi atlasami i mapami (znów coś dla mnie!), fragmentami statków, naczyniami z motywami marynistycznymi, a to nawet nie połowa atrakcji. Warto!
Szczególnie przypadły mi do gustu Canal Houses, czyli domy bogatych kupców, które są obecnie dostępne do zwiedzania. Są piękne i jedyne w swoim rodzaju.
Warto choć trochę czasu poświęcić na Pałac Królewski. Królewski to on jest, trzeba przyznać.
Tu na górze hall, a na dole jeden z pokoi reprezentacyjnych. Było ich oczywiście więcej, ale do zdjęć ciężko, tak kiepsko były oświetlone. Ale wrażenie robiły mimo to.
Żałuję bardzo, że nie udało mi się wejść do Muzeum Narodowego, no ale na to czasu miałam za mało, pewnie trzeba by tu spędzić cały dzień. Zostawiam je sobie na następny raz, bo wiem już, że do Amsterdamu będę chętnie wracać.