Pierwsze miejsce to piękny dziwiętnastowieczny pałac w Będlewie.
Szkoda, że nie można wejść do środka, ponoć zachował się autentyczny wystrój.
Szczerze mówiąc z powodu reklam stojących przy drodze na południe, myślałam, że hotel mieści się właśnie w pałacu. Tymczasem hotel, sale konferencyjne i restauracja znajdują się w całkiem nowych budynkach obok.
Przy bramie jest też mały budynek strażnika.
Pałac od strony stawu
Następne miejsce to Modrze, do którego trafiłam całkiem przypadkowo, bo nie było tego miejsca na moim planie wycieczki. A okazało się, że i tutaj znajduje się neorenesansowy pałac Baarthów, też z XIX wieku.
Wygląda na całkiem niedawno odnowiony.
Kolejny przystanek zrobiłam w Szczepowicach. Tutaj również jest piękny neobarokowy pałac, który w praktyce działa jako ‘ hotel, centrum konferencyjne oraz ośrodek wypoczynkowy’.
Jeszcze niedawno działało w nim przedszkole, po którym została tylko tablica i zero żywego ducha. W parku nieopodal miejscowi panowie spędzają wolny czas.
W pobliskim Granowie jest ładny drewniany kościółek oraz dwór, który wygląda dość dziwnie.
A to za sprawą późniejszych dobudówek. Obecnie mieści się w nim biblioteka.
W Granowie jest też piękny stary dworzec kolejowy, choć jak i ten w Szreniawie mocno stracił podczas modernizacji linii.
Kolejny, podobnie piękny dworzec jest w Strykowie
Nieco dalej, na drugim końcu Jeziora Strykowskiego, w Sapowicach jest eklektyczny dziewiętnastowieczny pałac.
Obecnie jest tutaj Dom Pracy Twórczej Biblioteki Raczyńskich.
Mam wrażenie, że okolica przeżywała jakiś boom w XIX wieku i kto żyw, budował tu zamki, pałace i dwory ;)
W Trzcielinie trochę się zakręciłam. Szukałam dworu, najpierw trafiłam do dawnego folwarku, gdzie owszem, staoi coś na kształt dworu, ale mało ciekawe.
Gdy już miałam ruszać w dalszą drogę, przez przypadek, przy głównej drodze odkryłam jeszcze dwa budynki, które mogły być tym właściwym dworkiem. Oto jeden z nich
Koniec końców okazało się, że dworów w Trzcielinie faktycznie było trzy ;) Historia jest dość skomplikowana, najpierw były w jednym majątku, później sprzedane jako trzy osobne, aby później znów się ‘zjednoczyć’. Dziś zamieszkane jako wielorodzinne.
I na koniec dnia bardzo wyczekane Konarzewo. Dawno już miałam je w planach, bo na wzmianki o barokowym pałacu z XVII wieku trafiałam co rusz. Warto było przyjechać, bo pałac jest piękny, bogato zdobiony licznymi sztukateriami.
Szkoda tylko, że od frontu przesłaniają go dwa rzędy tuji. Okolica niestety jest brudna, na boisku pełno potłuczonych butelek. Pałac wygląda na opuszczony, choć jest wciąż w dość dobrym stanie, przynajmniej z zewnątrz.
W pałacu gościł swego czasu Napoleon, a Tytus Działyński tutaj właśnie założył bibliotekę.
W Konarzewie jest też ładny kościółek.